Autor Wiadomość
Erewis
PostWysłany: Czw 16:50, 22 Lis 2007    Temat postu:

-Witajcie <krzyknęła pogodnie Erewis> Jak Wam było bez nas? Asmeno, nie znudził cię Feodaron? <Erewis uśmiechnęła się do elfki>
Cis
PostWysłany: Czw 16:07, 22 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere delikatnie postawił Erewis na ziemi i przywitał się z przyjaciółmi.|
-Witajcie! Witaj, smoku.
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Czw 15:57, 22 Lis 2007    Temat postu:

-A więc ruszajmy. -I pobiegli. Biegli szybko, bardzo szybko. Po drodze mijali wiele strumieni. Przy jedym z nich zastali Rakaniszu i szarą wilczycę. Wilk, choć niechętnie, opuścił swą nową przyjaciółkę. Gdy zobaczył kompana Vincera na rękach dziewczyny, mało na nich nie wskoczył.
-Rakaniszu. Nie wolno. Od dziś będzie to nasz nowy kompan. Szanuj go.
Zmieszany Wilk musiał uszanować wolę swego starego przyjaciela. Całą drogę patrzył jednak na Djura niepewnym wzrokiem.
Przed wieczorem dotarli do jeziora, nad którym rozstali się z Asmeną i Feodaronem. Druid już z daleka dojrzał smukłą sylwetkę Elfki na tle srebrnej wody, odbijającej światło wschodzącego księżyca.
Cis
PostWysłany: Czw 15:47, 22 Lis 2007    Temat postu:

-Witaj. Oczywiście, ruszajmy. Kochanie, wskakuj. |Uśmiechnął się i pomógł ukochanej wejść na pas z płaszcza.| -Weź proszę Djura na ręce. Nie może biec za nami całą drogę. Chociaż, gdy biegł tu za mną był szybszy... |Półelf uśmiechnął się szerzej.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Czw 15:22, 22 Lis 2007    Temat postu:

Endugu skończył już co prawda rozmowę z Asmeną. Długo jednak leżał myśląc oniej. I o tym czy Elfy zgodzą się, aby nauczał Erewis magii natury lub sztuki runicznej. Spostrzegł, że słońce chyli się już ku zachodowi. Wstał i udał się do Erewis i Vincera. Zastał ich w gorącym uścisku.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. -spojrzał z uśmiechem na zakochanych -Wybaczcie, że tak długo mnie nie było. Możemy już ruszać?
Erewis
PostWysłany: Czw 14:22, 22 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis objęła dłońmi twarz Vincera i obdarowywała go pocałunkami, a zwierzę odeszło na bok i zajęło sie gałązką.>
-Kochanie, ale jestem człowiekiem, a dla nas zwierzęce imienia to są typu "Zgrywus" ale powiedz że do niego pasuje! <Kobieta zaśmiała się perliście>- Ale chodzi mi po głowie... Djur- w języku wikingów oznacza zwierzaka. Wiem, ze moje pomysły są beznadziejne <Erewis uśmiechnęła się>
Cis
PostWysłany: Śro 21:59, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Nie ma już czasu na ognisko. Zanim sie rozpali, Endugu wróci. |Podszedl do ukochanej i złapał ja lekko w talii.| -Do tego czasu możemy rozgrzać się i pomyśleć nad imieniem dla zwierzaka. |Pocałował ją w szyję i pogłaskał stojącego chwilowo spokojnie futrzaka.|
Erewis
PostWysłany: Śro 21:46, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Mam nadzieję! <powiedziała entuzjastycznie Erewis, ciągle bawiąc się z kotem.> Może rozpalmy ognisko? tylko.. Dość mokro jest. Trudno. <kobieta bawiła się z kotem w dalszym ciągu>
Cis
PostWysłany: Śro 21:39, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere wstał i podszedł do sosny. Szybko sie na nią wspiął i wypatrywał Endugu. Niestety bez rezultatu. Zeskoczył więc i gdy zobaczył Erewis i zwierzaka skaczącego na nią, by zachęcić do zabawy, podszedł i wziął go na ręce.|
-Endugu ani śladu, ale nie martw się, skoro powiedział, że wróci, wróci. Jestem pewien, że zdąży, zanim słońce wejdzie za tamto drzewo. |Powiedział spokojnie pokazując oddalony od nich o kilkadziesiąt metrów świerk.| -Jeszcze dzisiaj dotrzemy do jeziora, a jutro przed mrokiem, do Aldashire.
Erewis
PostWysłany: Śro 21:24, 21 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis wzięła kota na ręce i pogłaskała go.>
-Ech nie wiem. Ale chcę już ruszać. Jak najszybciej. <kobiet głaszcząc kota spojrzała na ranę.> Och... ty to zrobiłeś? Dość hmm... Poprawię to <Erewis z uśmiechem pocałowała Vincere i wstała> Chodźmy! Chcę szybko, jak najszybciej się da dotrzeć do Domu Elfów. Nawet na tobie.
Cis
PostWysłany: Śro 17:56, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Zostali sami, a na ich nogach leżał zmęczony bardzo futrzak. Przysypiał nie zwracając uwagi na ich rozmowę.|
-Trzeba nadać mu jakieś imię. Nie możemy mówić do niego zawsze "zwierzak" lub "kot". Poza tym trzeba się dowiedzieć co to właściwie za zwierzę... Czuje, że nie będzie zawsze taki mały. Jest bardzo młody. Ma jeszcze puchowe futro po zimie.
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 17:49, 21 Lis 2007    Temat postu:

-To akurat nie będzie problemem.- do zakochanych zbliżył się Endugu. -Musimy jednak otrzymać zgodę Elfów. Jeśli ją otrzymamy nauczę Cię wszystkiego co potrafię, a o zalążek magii się nie martw. -druid uśmiechnął się i udał się w kierunku pobliskiego pagórka.- Pewnie chcielibyście zostać sami. Niedługo wrócę. Wtedy ruszymy dalej. -zniknął w krzakach.
Cis
PostWysłany: Śro 16:50, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere głaszcząc Erewis po głowie patrzył w dal, między drzewa.|
-Musisz wiedzieć, że służenie naturze to wielka odpowiedzialność. Poza tym, czy jesteś pewna, że masz ten dar? Wiesz przecież, że tylko ludzie posiadający w sobie zalążek magii danego rodzaju mogą się nią trudnić.
Erewis
PostWysłany: Śro 16:46, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Ja chcę, bardzo chcę służyć naturze.. Poczułam to właśnie tu. Jednocześnie karczma jest dla mnie bardzo ważna, ale w tej chwili wolę przyrodę. Nie mogę doczekać się dotarcia do Aldashire <Erewis ułożyła głowę na ramieniu Vuncere>
Cis
PostWysłany: Śro 16:41, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere podszedł do Erewis. Objął ją i po chwili milczenia zwrócił się do niej.|
-Spokój... Uwielbiam to. Teraz już nic nie przeszkodzi nam w spokojnym dotarciu do Domu Elfów. Jeśli na prawdę tego chcesz, będziesz mogła wyuczyć się magii natury, a ja będę pobierał nauki związane z magią ognia i cieni. Nic nie zburzy naszej więzi i naszego spokoju.
Erewis
PostWysłany: Śro 16:31, 21 Lis 2007    Temat postu:

<Zadowolona Erewis odeszła w stronę wielkiego drzewa i tam przysiadła i patrzyła na kropelki lecące z liści. Rozmyślała o wszystkim co sie wydarzyło, i o tym co się wydarzy.>
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 16:25, 21 Lis 2007    Temat postu:

-A więc zostańmy tutaj przez jakiś czas. Vincere odpocznie, a ty się nieco odprężysz.
Druid przysiadł na ziemię. Sam również był zmęczony po walce z Nihlathakiem. Był zmęczony wszelką walką.
Erewis
PostWysłany: Śro 16:16, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Niestety nie dla mnie... Spieszy sie nam gdzieś? Tu jest tak pięknie... Obiecuję, że nie będę was bardzo spowalniać i nie będę marudzić... <Erewis uśmiechnęła się>
Cis
PostWysłany: Śro 16:08, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Oczywiście, kochana. To dla mnie zaszczyt móc nosić Twe piękne ciało. Lżej jest biec, gdy czuję Ciebie blisko. |Zwrócił się do Erewis.|
Erewis
PostWysłany: Śro 16:08, 21 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis wstała zamyślona>
-Ruszajmy czym prędzej! <kobieta już chciała ruszyć, ale jakaś myśl przeszła jej po głowie> Kochanie, ty jesteś w stanie iść?
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 15:54, 21 Lis 2007    Temat postu:

Druid uśmiechnął się.
-To nie takie proste. Ja mogę Cię uczyć. Jednak nie mogę tego zrobić bez zgody Elfów. Jesteś Człowiekiem i tylko za ich zgodą będziesz mogła władać ich magią. Cieszę się, że i ty chcesz opiekwać się lasem. Jednak jest to ogromne poświęcenie. Przemyśl to jeszcze.
Następnie zwrócił się do Vincera.
-Wytłumaczę Ci wszystko po drodze. Chcieliście chyba jechać do Aldashire, czy tak?
Uśmiechnął się ponownie i pomógł Półelfowi wstać.
Cis
PostWysłany: Śro 15:52, 21 Lis 2007    Temat postu:

-Wśród żywych? Jak to? Słyszałem burzę, a potem nic... Obudziłem się teraz. Co się stało?
Erewis
PostWysłany: Śro 15:49, 21 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis pocałowała półelfa w policzek, dała mu wody i pomogła mu usiąść. Chwilę milczała, spojrzała na druida i odpowiedziała>:
-Ja.. Ja pragnę.. Jak ty służyć matce naturze... Chcę pomagać zwierzętom! Nie wiem dlaczego, ale teraz to odczułam.. Ale może nie do tej osoby powinnam się zwrócić? Może powinnam z elfami pomówić..?
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 15:49, 21 Lis 2007    Temat postu:

Druid nachylił się nad Półelfem.
-Witamy wśród żywych. Jak się czujesz?
Cis
PostWysłany: Śro 15:44, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere się ocknął i popatrzył na przyjaciół.|
-Co... Co się stało?
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 15:34, 21 Lis 2007    Temat postu:

Druid wstał. Był osłabiony. Popatrzył na leżącego Półelfa. Wciąż był nieprzytomny.
-O co chodzi?- spojrzał pytająco na Erewis.
Cis
PostWysłany: Śro 14:57, 21 Lis 2007    Temat postu:

|Półelf był nieprzytomny.|
Erewis
PostWysłany: Śro 12:39, 21 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis nie wiedząc co robić zdała się na swój instynkt. Uniosła delikatnie głowę druida i rzekła>:
-Matko wszystkich istot, błagam dopomóż swemu pokornemu słudze. <Endugu otworzył oczy spojrzał ze zdziwieniem na Erewis, ta dała mu napić się czystej źródlanej wody, którą miała w bukłaku>
-Gdy wypoczniesz będę chciała z Tobą pomówić...
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Śro 11:58, 21 Lis 2007    Temat postu:

Gdy Vincere ułożył się na mokrej trawie druid narysował na ziemii dwie wielkie gwiazdy, jedna obok drugiej. Umieścił je jedna przy głowie Vincera, a druga przy tym dziwnym zwierzaku Na ich ramionach widniało kilka słów runicznych. Później naciął sobie palec i spuścił trochę krwi. Namalował nią dwa znaki runiczne. Jeden na czole Półelfa, drugi na ciele kota. Następnie uklęknął przy Półelfie.
-Erewis, podejdź tu, proszę. Będzie Cię potrzebował.
Następnie zaczął mamrotać kolejne nieznane słowa.
Demonie, opuść ciało tego zwierzaka. Oddaj chłopcu duszę. Nie waż się go krzywdzić.
Później stało się coś dziwnego. Zerwał się potwornie silny, zimny wiatr.Błyskawice poczęły uderzać w pobliskie drzewa, a po chwili dwie uderzyły w gwiazdy, narysowane przez druida wcześniej. Las dookoła stanął w płomieniach, a z ciała kota wyleciała mała smuga, która po chwili uleciała w powietrze.
-Matko, nie pozwól jej uciec. Pomóż mi.
Znowu zerwał się wiatr. Ten jednak powiał w kierunku leżącego półelfa. Mały obłok "wpłynął" w jego ciało.
-Udało się- rzekł wyczerpanym głosem druid i opadł na ziemię.
Erewis
PostWysłany: Wto 21:39, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis przyglądała sie niespokojnie całemu zdarzeniu, jednak nic nie robiła ponieważ ufała druidowi.>
Cis
PostWysłany: Wto 21:30, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere położył się na ziemi i z niepokojem czekał, aż druid zacznie rysować kręgi.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 21:28, 20 Lis 2007    Temat postu:

Endugu wziął kota. Przyglądał mu się przez chwilę. Jego czarne oczy błyszczały, a bystre spojrzenie przeszywało wszystkich wokół.
-Nie ma czasu. Połóż się na ziemii. Później wszystko Wam wyjaśnię.
Erewis
PostWysłany: Wto 21:25, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis spojrzała na kota zdziwiona>
-Coś z nim nie tak?
Cis
PostWysłany: Wto 21:25, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Tutaj. |Podał Endugu zwierzaka, który wciąż skory był do zabawy.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 21:23, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Pózniej Ci wyjaśnię. Teraz nie mamy czasu. Gdzie twój kot?
Cis
PostWysłany: Wto 21:22, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Witaj, druidzie. Dlaczego tak nagle nas opuściłeś? |Powiedział Vincere wychodząc spod korzeni.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 21:12, 20 Lis 2007    Temat postu:

Druid dotarł do Erewis i Vincera. Jego zmokła od deszczy, ludzka twarz była pochmurna. Był zły na siebie, że pozwolił Półelfowi iść na Kaldahar bez niego. Gdy ujrzał zwierzaka dodatkowo się zaniepokoił. Potrafił przenieść duszę, lecz nie robił tego już od dawna. Musiał jednak to zrobić. Inaczej dusza Vincera zniknie w tym dziwnym "kocie".
Erewis
PostWysłany: Wto 21:10, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis spojrzała na Druida, który był dziwnie smutny. Burza przechodziła, więc wstała i spytała>:
- Może gońmy naszych towarzyszy?
Cis
PostWysłany: Wto 21:06, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Ten mag... Jest dziwny. Jak chyba każdy mag. Powiedział, że nauczy mnie magii, ale będzie to trwało latami. Gdy odparłem, że nie mogę, że ktoś czeka na mnie na dole, wysłał w moim kierunku te czarne smugi. Gdy je zwalczyłem, powiedział, że już mi nigdy więcej nie zagrożą. Co więcej będą mi usługiwać. Nie znam niestety jeszcze żadnych zaklęć, więc nie mam z magii pożytku. Jedynym miłym fragmentem wyprawy jest spotkanie tego zwierzaka. |Pogłaskał go.| -Mam nadzieję nigdy już nie ujrzeć tego człowieka, ani wchodzić na Kaldahar...
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 20:53, 20 Lis 2007    Temat postu:

Podczas gdy na dole panowała burza Endugu wciąż podążał na szczyt. Do tej pory wędrował w swej zwykłej postaci. Zamienił się w końcu w wilkołaka i zaczął biec, najszybciej jak tylko potrafił. Prawie na samym szczycie ddopadły go ciemne obłoki. Wokół niego coś zazgrzytało.
-Twe klątwy nie mają na mnie wpływu.. Władco Demonów.- machnął nagle ręką przecinając powietrze. Zwykły człowiek pomyślałby, że odszedł od zmysłów. Po chwili słychać było kolejny zgrzyt i niezwykle nieprzyjemny jęk. -Usuń swoje plugawe sługi z mej drogi. Dobrze wiesz, że prędzej, czy później spotkamy się.- Ciemności opadły. Wokół druida roiło się od szkieletów uzbrojonych w miecze i topory oraz maszkarony i inne demony. Wcale nie miały zamieru zejść mu z drogi.- Więc jednak nie śpieszno Ci do naszego spotkania.
Oczy druida zaświeciły czerwonym blaskiem. Po chwili zaczęła się rzeź. Gnaty szkieletów padały, jeden na drugi. Demony upadału przy jego nogach. Zraniły go kilka razy, lecz to nie było teraz ważne. Szedł dalej. Doszedł w końcu na sam szczyt. Tam zastał Nekromantę, stojącego na małym kamieniu, patrzącego w dal.
-Jest piękny. Byłbyś gotów oddać to wszystko, wszystko czego Cię nauczyłem za jej miłość?
-Nie mąć mi w głowie Nihlathaku. Dlaczego znowu to zrobiłeś. Ten chłopak niczym Ci nie zawinił. Ani Tobie, anie Jemu.
-Powinieneś to zrozumieć, Wygnańcu. Potrzebujemy rekrutów na czas wojny światów. Jego umiejętności będą dla nas bezcenne.
-To, czy do was dołączy, zależy od niego i tylko od niego.
-Niewiele się nauczyłeś przez te wszystkie lata, Wygnany. Pmiętaj, że wszelkie przejawy nowych dziedzin magii powinny być studiowane przez Nich. Magia ciemności należy do Nas. To nie zależy od niego.
-Ale nie jego dusza. Dobrze wiesz, że nie pozwolę Ci jej oddać na rzecz Kręgu.
Nekromanta uśmiechną się złowieszczo
-Ty powiedziałeś, co chciałeś powiedzieć. Ja zrobię co uważam za słuszne.- Nekromanta wyjął z sakwy mały, granatowy kamień i cisnął nim w swą pierś. Po chwili długie wstęgi mrocznego, bordowego dymu zaczęły oblegać ciało wilkołaka.
-Wiesz dobrze, że twa magia nie ma wpływu na mój umysł, pomazańcu.- przemienił się na powrót do zwykłej postaci. Pochylił się w stronę Nihlathaka i w jego kierunku poczęły wyłaniać się z ziemii języki ognia. Nie zdążył odskoczyć. Ogień nadpalił mu część lewej nogi. Nekromanta nie pozostał mu dłużny i po chwili czerwona smuga zaczęła wpijać się w ciało druida. Wył z bólu.
-Nim moje przeznaczenie się dokona, zadam Ci ból, jakiego nigdy nie doświadczyłeś. Będę Ci się śnił nocami, a oni znajdą Cię, prędzej czy później. Druid wstał.
-Na nich czekam całe swoje życie- po chwili mała smuga zaczęła latać wokół niego podrywając w górę kamienie i liście obumarłych drzew. Poczęła się powiększać i wkrótce dotrła do ciała nekromanty. Zamroziła go, a małe odłamki skał niszczyły jego ciało, rozbijając je kawałek po kawałku.
-To już twój koniec. Gdzie jego dusza?
-Cały czas jest przy nim, w jego nowym pupilku. Znasz sztukę transmutacji. Pamiętaj jednak. Jeśli on zginie, zginie i ten Półelf...- wszytko ustało. Rozjaśniło się, a znieba zaczął padać deszcz.- Żegnaj, Wygnany.
Druid udał się spowrotem do towarzyszy. Jego twarz była niespokojna.
Erewis
PostWysłany: Wto 20:22, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis odżyła przy swoim ukochanym, już nie czuła tej zło wrogości, leku od niego. Była przemoczona i miła ochotę tylko na to aby wygodnie się położyć z ukochany w wygodnym łóżku>
-Jak tam było? Jak sie czujesz?
Cis
PostWysłany: Wto 20:11, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere objął mocno Erewis i pocałował ją. Chwilę potem druid oświadczył, że ich dogoni. Poszli więc z powrotem w kierunku jeziora. Po drodze cały czas śmiali się i bawili z pociesznym stworzeniem. Mieli zamiar rozbić po drodze obozowisko i tam czekać na Endugu. Nie zdążyli jednak znaleźć dobrego miejsca, gdy się rozpadało. Nadeszła ogromna, silna burza z piorunami. Szybko znaleźli niewielki wyłom pod korzeniami Starej sosny i tam się ukryli. Vincere owinął zwierzaka w szmaty z plecaka, a sam razem z Erewis opatulili się jego wielkim płaszczem. Było zimno, ale suchy futrzak grzał im nogi.|
-Ciekawe stworzenie. Przyplątał się do mnie i od razu oswoił. Na szczęście jest bardzo sympatyczny.
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 19:54, 20 Lis 2007    Temat postu:

-A więc już wróciłeś. Witaj przyjacielu. Skoro jesteś tu tak szybko, to znaczy, że zostałeś poddany próbie. A skoro ją zdałeś, to znaczy, że będziesz potężnym magiem. -Ujrzał zwierzaka na ramieniu dziewczyny, a jego twarz pobladła. Wziął go na ręce i spojrzał w jego czarne jak smoła oczy. "Więc jednak". Spojrzał na szczyt Kaldaharu. Cały był przykryty cieniami, a wśród nich co jakiś czas pojawiały się błyskawice koloru niebieskiego. "Znów to zrobiłeś, Demonie".
-Podążajcie dalej i nie czekajcie na mnie. Dołączę do was jeszcze przed Wielkim Jeziorem.- Druid opuścił towarzyszy bez wyjaśnienia i pobiegł w stronę wulkanu.
Cis
PostWysłany: Wto 19:24, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Gdy chciał podejść do ukochanej, wyprzedził go wesoły futrzak i wskoczywszy na kobietę, zaczął ją lizać. Vincere podbiegł do niej.|
-Nie bój, się kochana, on jest ze mną. |Uśmiechnął się.|
Erewis
PostWysłany: Wto 16:31, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis spojrzała za biegnącym półelfem i usiadła pod drzewem w kucki. Skrzyżowała ręce na piersiach i słabym wzrokiem patrzyła w pustkę.>
Cis
PostWysłany: Wto 16:22, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere oszołomiony jeszcze przez atak nie zdążył podbiec do Erewis, a gdy ta wstała, podszedł do Endugu.|
-Opiekuj się nią. Nie spuszczaj z oka. |Szepnął. Następnie podszedł do Erewis i pocałował ją.|
-Wrócę przed jutrzejszym zachodem, obiecuję.
|Pobiegł, co sił w nogach na szczyt wulkanu. Gdy zaczynało mu brakować sił, szedł, gdy czuł, że wróciły, biegł. Gdy czuł, że nadchodzą cienie, myślał o Erewis. Tylko o niej. I to odstraszało ciemne moce. W końcu znalazł się na szczycie. Od razu zauważył chatę mistrza cieni. Stał akurat na zewnątrz i patrzył w kierunku, skąd przybiegł Vincere. gdy ten podszedł, skłonił się. Po pokłonie Nihtalthaka Vincere pokłonił się głębiej.|
-Witaj, Nihtalthaku. Przybywam do ciebie skierowany przez druida Endugu, wygnańca. Mam w sobie magię cieni i przybyłem, byś nauczył mnie, jak z nią walczyć. Jak ją sobie podporządkować. Czy możesz mnie tego nauczyć?
-Witaj, Vincere. Twoje cienie są silne. Niebywale, jak na kogoś, kto, nigdy nie używał ich magii.
-Skąd... Ah.... Nauczysz mnie podporządkować je sobie?
-Tak. |Zagrzmiał mag.|
-...
-Nie myśl, że spędzisz tu miesiące na nauce. Będą to lata. I nie możesz się w tym czasie z nikim kontaktować.
-Ale ja... Na mnie ktoś czeka... Nie mogę jej teraz zostawić.
-Jest jeszcze jedna metoda. Daje ona natychmiastowy efekt i większe możliwości. Jest jednak bardzo niebezpieczna.
-Podejmę się nauki. Muszę. Nie spędzę tu jednak resztki mojego życia. Zaryzykuję i spróbuje z drugą metodą.
-Skoro tego pragniesz...
|Mag wyprostował ręce i nagle na półelfa spłynęło morze czarnych macek... Były wszędzie. Zdawały się pochłaniać górę. Vincere był przerażony, ale walczył, jak tylko mógł. Jak z oddali słyszał głos mistrza cieni.|
-Walcz z nimi! Jeśli teraz je pokonasz, będą ci już zawsze służyć! Walcz!
|Wrzeszczał mag. Po ostatnim słowie aż stęknął z wysiłku. Vincere wiedział, że cienie, to jego zasługa. Mag zużywał bardzo wiele energii, żeby atakować półelfa. Ten jednak wciąż był nieugięty. Myślał o Erewis. Tylko o niej. Nie bronił się. To był jego atak. Myśl o ukochanej dawała światło w nieprzeniknionych ciemnościach mrocznej magii. Nagle zaciśnięta pięść Vincera rozbłysła oślepiającym, nawet w panującej atmosferze, światłem. Vincere zaczął płonąć, jednak nie spalał się. Z całej siły wyparł cienie ze swojego ciała. Gdy były na wyciągnięcie ręki, zaparł się i powoli, pchając coraz mocniej i wciąż płonąc, wbił ich moc w atakującego go maga. Ten upadł bezwładnie, a cienie schowały się w jego dłoniach. Vincere podszedł i podał rękę oszołomionemu mistrzowi.|
-Jesteś więc gotów... Jesteś... Twoja magia ognia przezwyciężyła nawet moje cienie. Nie zagrożą ci już więcej. Magia czuja respekt przed każdym, kto ją pokona. Magia ognia jest w tobie od zawsze. Jest więc tobą, a ty nią. Zawsze będzie twoim przyjacielem i nie opuści cię. Magia cieni natomiast, którą właśnie pokonałeś, jest umiejętnością nabytą w pierwszych latach twego życia. Do tej pory pozostawała uśpiona, lecz gdy poczuła moją obecność, chciała zawładnąć nad swym panem i przybyć tu, gdzie się narodziła- do mnie. Do Kaldaharu. Teraz będzie ci posłuszna i razem z magią ognia pomoże ci wygrywać wielkie wojny i wspaniałe bitwy. Nie musisz się jej już więcej obawiać. Zaklęć nauczy cię kto inny. Ja już i tak wiele dla ciebie uczyniłem... |Oddalił się lekko zgięty z wyczerpania do swej chaty.|
-Dziękuję, mistrzu cienia, wielki Nihtalthaku. Żegnaj.
|Vincere popatrzył na odchodzącego maga i uśmiechnął się. "Było warto." -pomyślał. Pobiegł słabszy na ciele, lecz a uskrzydlona duszą do ukochanej i druida. Gdy tak biegł myślał o słowach maga. "Teraz będzie ci posłuszna i razem z magią ognia pomoże ci wygrywać wielkie wojny i wspaniałe bitwy." Uśmiechnął się znowu. Gdy pisk zarzynanego prosiaka wydarł go z jego myśli, stanął i szybko zlokalizował źródło dźwięku. Gdy dobiegł na miejsce zastał straszny widok. Młody kot (Vincere nie wiedział dokładnie,jakie było to zwierzę.) nabity na wystający z ziemi kawałek gałęzi krwawił mocno. Zwierzę już nie piszczało. Było zbyt osłabione utratą krwi. Vincere szybko pomyślał o tym, by użyć swej mocy. Nie potrafił jednak uzdrawiać. Ba, nie znał żadnego zaklęcia, ani czaru. Wyjął ze skórzanego worka krzesiwo i trąc, podpalił gałązki obok siebie. Gdy mocniej zapłonęły, włożył tam gałąź odłamaną od pobliskiej, wyschniętej leszczyny i podpalił ją. "Teraz najtrudniejsze" -pomyślał. Chciał uleczyć ranę kota ludzkimi sposobami. Wyjął więc konar z trzewi leżącego biedaka i odrzucił na bok. Następnie przyłożył żarzący się patyk do rany zwierzęcia. Zawyło ono niebywale głośno, a chwilę później leżało już nieprzytomne. Vincere zaszył ranę mocną trawą i drewnianą igłą. Nie był to chirurgiczny szew. Ważne, że rana nie krwawiła. Vincere odwiązał płaszcz od pasa i zawinął w niego zwierzaka, aby się nie wyziębił. Nastała bowiem noc. Półelf rozsiadł się przy ogniu, dołożył kilka gałęzi, w tym również, tę, która tkwiła w odratowanym zwierzęciu. Kiedy płomienie natrafiły na krew, zasyczało i Vincere poczuł nieprzyjemny smród. Ułożył się tylko na ziemi i myślał o Erewis i o swoich nowych możliwościach. Od teraz był magiem. Nie miał jednak zamiaru zakładać szaty i odrzucić łuk i miecz. Zasnął z ukochaną w myślach.|
|Gdy zaczęło świtać, półelf obudził się i zauważył, że kot uciekł. Spodziewał się, że nie zastanie go rano. Był tego wręcz pewien. Podniósł jedynie płaszcz, obwiązał go wokół pasa, rozkopał popiół, niedopalone drewno wrzucił w pobliski wyłom i zasypał ziemią. gdy sprawdził, że nie zostawił śladów swojej obecności, pobiegł do miejsca, gdzie ostatni raz widział przyjaciół. Gdy obrócił się, by ostatni raz spojrzeć na swoje byłe miejsce noclegu, zauważył uratowanego poprzedniego dnia zwierzaka. Ciągle próbował zdefiniować, co to za zwierzę. Nie miał jednak wystarczającej wiedzy. W lesie, z którego pochodził, nie było takich zwierząt. Nie ważąc, na stojącego samotnie biedaka, pobiegł zobaczyć się z Erewis i Endugu. Gdy zdawało mu się, że dobiegał już na miejsce, usłyszał za sobą ciche popiskiwanie. Od razu poznał niedoszłą ofiarę bezwładnie leżącego kołka.|
-Jak się tu znalazłeś, przyjacielu? Przecież biegłem zbyt szybko, byś mógł mnie dogonić. Tym bardziej z chorym brzuchem... Powiedz mi, kim jesteś?
|Kot o dziwo nie odpowiedział na uprzejmie zadane pytanie. Zamiast tego pisnął tylko cicho i podszedł do półelfa. Jesteś juz bardzo daleko od domu, mój drogi. Wracaj. Sio! Do domu!
|Gdy zwierze nie zareagowało, Vincere podniósł je i popatrzył prosto w jego piękne, wielkie, czarne, jak magia cienia oczy.|
-Skoro tak stawiasz sytuację, po prostu odbiegnę. Teraz mnie nie dogonisz. Będziesz musiał wrócić do rodziny.
|Po tych słowach półelf pobiegł najszybciej, jak mógł. Poznawał już okolicę, gdzie rozstali się wczoraj. Jednak po niecałej minucie znów usłyszał za sobą ciche piszczenie. Znów się obrócił i postawił zwierzątko na ziemi, gdy chciało na niego wskoczyć.|
-O, nie. Tego ci nie wolno. Zostań tu, rozumiesz?
|Po czym pobiegł znowu przez siebie. Gdy obejrzał się za siebie, zauważył, że kot zniknął. Ucieszył się i obrócił głowę znowu w kierunku biegu. Nie zdążył rzucić okiem na drogę, gdyż został rzucony na ziemię. Gdy Otrząsnął sie z szoku, zauważył, że potknął się o irytującego już zwierzaka. Roześmiał się szczerym, głośnym śmiechem. Pogłaskał kota i wstał.|
-Jak ty to robisz, przyjacielu? Jeśli tak bardzo tego chcesz, chodź ze mną.
|Nawet się nie zorientował, a młody zwierz był już na jego ramionach.|
-Nie, skoro jesteś taki bystry, biegnij sam. Już niedaleko.
|Po chwili wbiegł na polanę i zauważył Erewis i Eddugu. Kociak wbiegł zaraz za nim.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 15:59, 20 Lis 2007    Temat postu:

-A więc niech tak będzie. Na szczycie wulkanu znajdź Nihlathaka, Czarnego Maga Kręgu. Złóż mu pokłon. Gdy i on pokłoni się tobie, skłoń się jeszcze niżej. Następnie powiedz mu, że sprowadza Cię Endugu, druid-wygnaniec. Gdy Ci przytaknie, wyjaśnij mu swą sprawę. Uważaj by go nie urazić, bo to się może źle skończyć. A teraz idź już. Gdyby Cienie znów Cię napadły, myśl o ukochanej. To jest twoja najsilniejsza obrona przeciwko Cieniom. Niech płomień w Tobie nie gaśnie, a duch wilka Cię prowadzi. Idź już.
Erewis
PostWysłany: Wto 15:54, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis nic się nie odezwała. Było jej przykro, że Vincer nie wierzy w jej siłę.>
-Och.. dobrze... Ale.. ja czuję, że bym dała ra... <Erewis poczuła ze słabnie. Osunęła się na ziemię, jednak po kilkunastu sekundach wstała z podłoża i popatrzyła na zaskoczonych towarzyszy.>
Cis
PostWysłany: Wto 15:50, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Nie... To zbyt niebezpieczne. Nie możesz zostać ze mną sama. Mógłbym znowu... wybuchnąć. A wtedy wszystko stracone. Druidzie, mogę pobiec tam sam. Zdążę jeszcze przed świtem.
Erewis
PostWysłany: Wto 15:43, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis zerknęła na płomień. Już przestała sie bać magii. Zaczęła ją kochać, ponieważ jej ukochany był nią przepełniony.
-On tam nie dojdzie... Druidzie.. idź po tego maga.. czy kimkolwiek on jest, a ja zostanę przy nim- wiem czym mi to grozi, ale.. ja czuje ze sobie poradzę.
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 15:37, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Cieszę się, że nic Ci nie jest. Musimy się jednak pospieszyć. Cienie wzbierają na sile w Tobie. Nie możesz się przemęczać. Do Kaldaharu Erewis pojedzie ze mną, jeśli oczywiście nie ma nic przeciwko.
Cis
PostWysłany: Wto 15:32, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere jakby przebudził się.|
-Erewis... Ogień... |Wymamrotał tylko i padł nieprzytomny.|
|Chwilę później jednak pojawił się na jego dłoni pomarańczowo-czerwony płomień. Prawie podpalił nim szaty Erewis. Na szczęście płomień szybko zgasł i Vincere obudził się. Popatrzył na ukochaną.|
-Kochana... Jak dobrze ujrzeć tak wspaniałą istotę po wizycie w świecie cieni...
Erewis
PostWysłany: Wto 15:27, 20 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis , gdy tylko Vincer zrzucił ją na mech widząc, że ogarniają go czarne wstęgi i słysząc jego głos wstała, jednak wyczerpana- zemdlała. W tym czasie przed oczami widziała duszę ukochanego, ciemną zwęgloną, ona płakała, krzyczała ale nic nie była w stanie zrobić, W końcu przebudziła sie, spojrzała na Druida i od razu pobiegła do Vincera, upadając przy tym kilkakrotnie. >
-Mój ukochany? Moje słońce? Mój kwiecie?! Mój cudzie... <mówiła kobieta do półelfa całując go i przytulając. Przy tym łzy jej lały sie strumieniami, a ona cała drżała>
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 15:25, 20 Lis 2007    Temat postu:

-Moja magia nie ma wpływu na twój ból. Musisz sam go przezwyciężyć. Rozbudź w sobie ogień przyjacielu. To Ci pomoże pokonać cienie.
Cis
PostWysłany: Wto 15:22, 20 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere nadal leżał na ziemi skulony i zwijał się z bólu. Czuł, że ciemność na jakiś czas go opuściła. Nie wiedział jeszcze, że to był najsłabszy jej atak, jaki go czeka.|
Leśny Doktor Endugu
PostWysłany: Wto 14:08, 20 Lis 2007    Temat postu:

Endugu podbiegł natychmiast do Vincera. Leżał wciąż skulony na ziemii, a wokół niego wiły się czarne wstęgi. Nie pozwalały druidowi podejść do niego. Wyglądało to tak, jakby go broniły. I faktycznie. Broniły go przed światem zewnętrznym. Pozbawiały go resztek człowieczeństwa. Endugu przedzierał się przez ciemności, które raniły jego ciało boleśnie. Gdy w końcu dotarł do niego, uklęknął przy nim i narysował przy nim dwa kręgi. Te różniły się nieznacznie od poprzednich. Były nieco większe, a na ich obrzeżach było więcej dziwnych znaków. Położył rękę Półelfa na jednym kręgu. Drugiego sam dotknął.
-Matko.. matko, pomóż mu. Wydostań go z ciemności. Poprowadź go ku sobie.
Cienie poczęły owijać dłoń druida. Zaczęły ją odpychać.
-Matko.. pomóż mi.
Wszystkie mroczne kształty zniknęły nagle pod ziemią. Druid oderwał swą rękę od kręgu. Była jakby nadpalona. Jego skóra się zwęgliła. Widząc to narysował kolejny krąg, mniejszy i z małą gwiazdą w środku. Przyłożył rękę, a po chwili po ranie nie było śladu. Podszedł do Erewis.
-Wszystko w porządku?
Cis
PostWysłany: Pon 22:12, 19 Lis 2007    Temat postu:

|Vincere biegł i czuł, jak ciemność w nim powoli wzbiera na sile. Nagle poczuł ukłucie, jakby wydostała się z niego kolejna porcja czarnych smug. Nie powiedział nic. Był pewien, że Erewis by zareagowała. Biegł więc dalej w milczeniu.|
|Nagle poczuł, jakby coś w nim pękło. Szybko się zatrzymał i jednym szybkim ruchem zrzucił Erewis na miękki mech pod klonem. Ledwo odbiegł dziesięć metrów i "wybuchł". Czarne wstęgi oplotły jego ciało. Z całych sił próbował się wydostać, lecz nic nie mógł zrobić. Przypomniał sobie, jak Endugu powiedział, że w chwilach słabości potrzebować będzie ukochanej.|
-Erewis! One... nie mogę ich powstrzymać... One chcą mną kierować, nie pozwolę... Erewis... |Z tymi słowami na ustach skulił się, a ciemność na chwilę osłabła. Jednak po chwili z powrotem go oplatała...|
Erewis
PostWysłany: Pon 22:01, 19 Lis 2007    Temat postu:

<Erewis spojrzała nagle na swoje dłonie. Zauważyła czarne smugi. Przestraszona zamknęła oczy o otworzyła je z powrotem. Smugi znikły, jednak jej na sercu zrobiło się ciężko, a jej ciału i głowie- słabo. Nic jednak nie powiedziała Vincerowi, chociaż bardzo obawiała się ze to coś wydobywa sie z niego. Wiedziała, że by tym spowolniła podróż, a szybkość liczyła sie przede wszystkim>
Cis
PostWysłany: Pon 21:54, 19 Lis 2007    Temat postu:

-Dobrze więc. Ruszamy za dziesięć minut. |Vincere pocałował Erewis i wrócił do posiłku. Kiedy już zjedli, sprzątnęli obóz i ruszyli. Narzucili sobie jeszcze szybsze tempo, niż wcześniej. Półelf mocno trzymał ukochaną, by nie ześlizgnęła się z jego pleców. Wiedział jak jest jej źle. Czuł też, jak wzrasta w nim przez to moc. Czuł, że zbliża się coś złego. I to on będzie tego źródłem. Erewis miała rację- im szybciej, tym lepiej.
Erewis
PostWysłany: Pon 21:48, 19 Lis 2007    Temat postu:

-Nie chcę... Nie mogę.. Przepraszam, ale wiem na co mnie stać i wiem że nie chce jeść. Jedzcie i ruszajmy.. Im szybciej tym lepiej..

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group