Karczma Łuczników

Cis

-Vincere?! Ale... To znaczy, że... On jest... On jest teraz Mistrzem... Jest Cieniem. Jest jak... król, jak... David Belle, jak... agent K! Jak to możliwe?!

Leśny Doktor Endugu

-Teraz David Belle będzie musiał mu ustąpić miejsca.. zdecydowanie. Dzięki cieniom nie tylko będzie biegać po ścianach ale również przez nie przenikać. A K nawet go nie zobaczy.

Cis

-Ale wciąż będzie mógł być zdefragmentowany? Zdemolekularyzowany? Wciąż będzie miał guza na przedramieniu?

Leśny Doktor Endugu

O tak.. Jednak jego twarz będzie podobna do zfermentowanej qpy.. lecz kobiety wciąż będą się pchać na jego imprezki..

Cis

-Zdecydowanie. Sieczkę z Karczmy Vincere zrobi. Bany się posypią, a Dekoral nadal będzie biały.

Leśny Doktor Endugu

Nieważne. To tylko kilka banów. Nie powstrzymał go Nihlathak.. to i one nie powstrzymają.

Cis

Poza tym on sam może je cofać. Jest tak błyskotliwy, że nawet Dekoral przy jego umyśle wysiada... Jego dusza to biała, gładka powierzchnia. Aż kusi, żeby się na nią odlać.

Leśny Doktor Endugu

-Więc nie ma na co czekać. Zbeszcześćmy ją.. niech zżółknie do ostatnieko pikometra kwadratowego.. zero bieli i błyskotliwości.. przez nią już nie mogłem na niego patrzeć.. tak mi się wydaje, że przez nią

Cis

-Jestem tego pewien. LAAAAAAAAAAAAAAĆ!!!

Leśny Doktor Endugu

-LAAAAAAAAAAAAAĆ -wybiegli razem z domku i zaczęli gonić Vincere, który, gdy tylko ujrzał ich nagie pompki, zaczął uciekać.

Cis

Nie długo go jednak gonili. Gdy wbiegł między budynki, parkournął przez murek i tyle go widzieli. A co gorsze, wcale sobie nie polali. W rozpaczy weszli do karczmy i zamówili dwa największe kufle, jakie były dostępne. Napełnili je i wychodząc postawili na stoliku, gdzie siedziało już kilku elfów czekających na trunek.

Leśny Doktor Endugu

-Reszty nie trzeba -krzyknął Endugu wychodząc. To wystarczyło. Elfy zerwały się, wzięły łuki, widły i plazmowe dezintegratory i pobiegły za nimi.

Cis

-Endugu! Tam strzelają! Biegnij tam! Chyba nie chcesz dać sobie uciec?! Ja lecę tylko po mojego świerszczyka i zaraz wracam łupać elfy.

Leśny Doktor Endugu

Gdzie? Gdzie? -obejrzał się za siebie i ujrzał grupę zirytwanych Elfów. Natychmiast zamienił się w Wilkołaka i niczym mały szczeniaczek biegnący na spotkanie swojego pana, pobiegł ku nim z wywieszonym jęzorem, świecącymi się zębami i błyskiem w oku na rozwścieczonej twarzy.

Cis

Godpus, mimo swoich ponad 2000 lat i niedowładem lewej półkuli mózgu, biegł bardzo szybko. Zaraz wrócił ze świerszczem.
-No to jazda! -wrzasnął.
Strzelił prosto w zadek Endugu. "Ups" -pomyślał, ale szybko zaczął strzelać do elfów. Gdy baterie się wyczerpały podszedł do kiosku i kupił nowe. Naparzał, póki mu nie brakło siły. Gdy brakło, poszedł do kiosku i kupił powerade i snickersa. I jechał dalej! Gdy sie znudził wbiegł między elfów i dał sie zdezintegrować.

Leśny Doktor Endugu

-Ała!!!! Patrz co robisz staruszku! -Endugu ciął dalej. Gdy jego prześwietny świetlny miecz zaczął pękać od naporu dezintegratorów zrezygnował z dalszej, bezsensownej walki. -A mam was gdzieś. -przysiadł sobie na ziemii i puścił takiego bąka, że pobliskie drzewa odchyliły się w drugą stronę. Na nieszczęście ich i całego Gon w tym samym czasie Godpus strzelił ze świerszczyka.
-O FAAAAAAAAAAK!!! -krzyknęli razem zgodnie, a wszystko wokół zaczęło się topić w jasnym świetle wybuchu.

Cis

-Przepraszam. -rzekł spokojnie Godpus. -O rzesz FAK! Stopiłem karczmę!! Gdzie się teraz będę odlewał?! Chyba będę musiał korzystać z publicznej toalety. -Rzekł z przerażeniem w oczach. -Ostatnio, jak z niej skorzystałem, straciłem żonę! Proszę, świerszczyku, daj choć trochę szczęścia. Przez ciebie tylko cierpię.