|
Karczma Łuczników Karczma Łuczników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:16, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Eeeem... Nie. Zwykłe przyjęcie. Robimy je dzisiaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 17:19, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Ale czym jest to przyjęcie? -wciąż patrzył na niego pytająco
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:20, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Przyjęcie... To... Taka zabawa. Przychodzą ludzie... Jedzą, piją i się bawią...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 17:24, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Zabawa... Rozumiem. A więc dobrze. Pójdę z Wami na to "przyjęcie".-uśmiechnął się -A czy.. Czy Asmena też tam będzie? -zapytał nieco zciszonym głosem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:27, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Zaproszą ją. Wracając wstąpimy tam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 17:32, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Druid w odpowiedzi uśmiechnął się jedynie szeroko. Długi czas już jej nie widział. Dla niego, przynajmniej, była to wieczność. Wyszedł na zewnątrz i tam czekał niecierpliwie na Vincere i Erewis.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:50, 04 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere odprowadził wzrokiem Endugu i podszedł do Erewis, która oddaliła się, by najwyraźniej obejrzeć czerwone drewno leżące nieopodal. Położył dłoń na ramieniu ukochanej i powiedział cicho:
-Idziemy? Trzeba jeszcze przygotować dom i zaprosić Asmenę i Feodarona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Sob 12:49, 05 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron był mokry i brudny. Hirrin był bardzo wymagającym nauczycielem. Uniósł rękę. Pobliskie drzewo przewróciło się na Połelfa, który szybko wykrzyknął zaklęcie które spopieliło drzewo. Mimo jego szybkiej reakcji jeden konar poleciał wprost na niego. Zrobił błyskawiczny unik, ale gałąź przecięła skórę na ręce. Usiadł na tym drzewie.
-Dobrze na razie wystarczy. Idź na wodospad Menna i zgromadź energię jak ci pokazałem-powiedział stary elf do Feodarona. Ten wstał i rozglądnął sie. Przez 2 godziny zniszczył spory kawałek martwego lasu. Ruszył na południe. Po 15 minutach wędrówki ukazał mu się bardzo wysoki klif i wodospad, z którego było widać wystające skały. Zbliżył się i ściągnął płaszcz i swoją granatową kamizelkę. Z ogromną zręcznością wskoczył na skałę. Zaczął się się wspinać. Doszedł w końcu do 1/3 wysokości wodospadu i stanął na jednej z kilkunastu półek skalnych. Zaczął wskakiwać na wyższe. Woda opływała jego ciało. Gdy dotarł do skały leżącej idealnie w połowie wysokości wodospadu usiadł. Skrzyżował nogi, dłonie położył na kolanach. Kaskada wody spływała mu na plecy. Zaczął głęboko oddychał. Uniósł ręce i zaczął rysować w powietrzu jakieś znaki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:22, 05 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Szli spokojnie. Słońce zdążyło już zajść, ale nie było jeszcze zupełnie ciemno. Gdy doszli do domu Feodarona, Vincere zastukał mocno w drzwi. Nie usłyszał jednak jakiejkolwiek reakcji po ich drugiej stronie. Czekali.
-Endugu, jakie są Twoje najdalsze wspomnienia?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cis dnia Sob 16:27, 05 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Sob 17:08, 05 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Zulis usłyszał pukanie. Otworzył drzwi. Zobaczył 3 osoby przed drzwiami.
-Witam. Niestety, pana Feodarona nie ma w domu. Mogę w czymś pomóc?-zapytał uprzejmie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:42, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Przekaż mu zaproszenie na przyjęcie. Dzisiaj w moim domu. Zaproszenie oczywiście tyczy się również Asmeny. Dziękuję Ci. Musimy już ruszać. Żegnaj.
Gdy Zulis zamknął za sobą drzwi, Vincere obrócił sie z powrotem do Endugu.
-Więc? Co najodleglejszego pamiętasz? -spytał obejmując Erewis i okrywając ja swym płaszczem, gdyż robiło się zimno.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cis dnia Nie 15:43, 06 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 15:52, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Sam nie wiem.. Pamiętam Nihlathaka, który kiedyś pomógł mi opanować moją moc i dzikość. -tutaj twarz Endugu nieco spoważniała. Nie na myśl o swej przemianie, z którą kiedyś miał wiele problemów, tylko na myśl o tym demonie, który tak wiele mu uczynił. -Pamiętam również nimfę, piękną Elfkę, która mieszkała nad niewielkim jeziorem. To ona mnie wychowała i nauczyła magii runicznej. A Rakaniszu spotkałem nie tak dawno, bo trzynaście wiosen temu. Właśnie, gdzie on się podziewa? Dawno go nie widziałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:14, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Bawi się z Djurem w salonie mojego domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 16:16, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Z Djurem? Z tego co zauważyłem nie przepadały za sobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:39, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Rakaniszu sprawiał takie wrażenie, żebyś był spokojny, gdyż wie, że nie chcesz, żeby był przyjazny dla obcych. Djur lubi go... Djur chyba lubi wszystkich... -Vincere uśmiechnął się szeroko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 16:44, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Djur nie jest obcy. Już nie. Myślę, że dlatego Rakaniszu dał mu spokój. -Druid zamyślił się na chwilę -Skąd wiesz, że są u Ciebie, też dosyć długo nie byłeś w domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:45, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere nagle zdał sobie sprawę, że nie wie, skąd to wie. Zaskoczony odpowiedział:
-Nie wiem. Może to Djur... Godpus mówił, że jest niezwykły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 18:45, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Tak, to możliwe. On jest naprawdę niezwykły... -Druid znów się zamyślił. Szli dalej w milczeniu. Gdy doszli do domu Vincere Endugu odstawił wózeki podszedł do Półelfa. -Kiedy rozpoczyna się to "przyjęcie"?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:13, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Kiedy przyjdą goście. Właściwie, pozostało nam przygotować strawę. Reszta jest gotowa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 20:20, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Rozumiem. W czym więc mogę wam pomóc? -zagaił wesoło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:24, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Możesz przynieść wodę? Studnia jest za domem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 20:34, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Endugu poszedł za dom. Ujrzał tam niewielką studzienkę, zbudowaną z niewielkich kamieni, przykrytą małym daszkiem, chroniącym, przed liśćmi lecącymi z pobliskich drzew. Na tle wielkiego domu studnia zdawała się być maleńka, jakby zaraz miała się rozpaść pod napływem wielkości otoczenia. Dla druida było to jednak źródło energii, którego jeszcze nie doświadczył w Aldashire. Wyciągnął cztery wiadra, z jednego uronił odrobinę wody. Poczuł jak magia przepływa przez jego ciało.
-Ciekawe.
Zabrał wiadra i udał się w kierunku wejścia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:47, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere z Erewis kroili owoce i wystawiali pełne półmiski na stół w salonie. Vincere rozpalił ogień w kominku, przy którym bawili się Rakaniszu i Djur. Półelf z radością spoglądał na swego przyjaciela beztrosko biegającego w świetle płomieni trawiących drwa w kominku. Czuł, że Djur, pomimo, że wcale nie sprawia takiego wrażenia, rozmawia z nim. A, co bardzo go zaskoczyło, on sam odpowiadał podświadomie. Postanowił potrenować tę umiejętność. Spróbował przekazać mu najprostszą wiadomość. "Djur"- pomyślał z całych sił. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Myślał, dlaczego nie udało mu się nic przekazać. Nagle dotarła do niego kolejna dawka szczęścia Djura. Olśniło go. Mógł przekazywać tylko emocje. Skupił sie więc i przekazał Djurowi swoją niecierpliwość związaną z przyjściem gości. Djur zatrzymał sie w połowie skoku. Popatrzył na półelfa, a ten się uśmiechnął. Tak więc futrzak dalej się bawił. Do Vincere dotarło tylko jedno. Coś w stylu: "Nie rób tego więcej. To zbyt poważne, żebyś mówił o takich błahych sprawach." Półelf powrócił więc do swojej pracy wciąż myśląc, jak mógłby przekazywać Djurowi słowa. Wtem do domu wszedł Endugu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 20:54, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Postawił wiadra na podłodze, blisko Vincere i Erewis, tak by bez problemu mogli sięgnąć po nie.
-Wystarczy? -nie czekał na odpowiedź, gdyż zauważył swego przyjaciela bawiącego się z Djurem- Witaj przyjacielu. Znalazłeś sobie nowego kompana? -Druid spytał z nutą smutku w głosie, a Rakaniszu wskoczył na niego i zaczął lizać mu twarz.
-W tej wodzie jest coś niezwykłego. Jest ona przepełniona magią. Wiedziałeś o tym? -rzekł do Vincere z uśmiechem na twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:56, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Nie. Czy to dobra magia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Nie 21:00, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-O tak, jak najbardziej. Możliwe, że to dzięki niej, rozwinęła się w tobie magia, dziwne jednak, że ognia, a nie wody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:19, 06 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Rozumiem... Chyba powinniśmy już zasiadać? Poczekamy na resztę przy ogniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erewis
Barmanka
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przedbórz
|
Wysłany: Pon 16:17, 14 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Ach.. wam teraz tylko magia w głowie- Erewis uśmiechnęła się- teraz na kogoś czekamy jeszcze? Wiecie... Dawno nie widziałam ASMENY ( )Przy niej dużo sie działo- tu dziewczyna zaśmiała się. Czy królowa dojdzie do nas? - po chwili dodała szeptem- Jak myślisz, co twoja matka myśli o mnie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:17, 14 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
-Czekamy na Feodarona i Asmenę, jednak nie mamy pewności, czy przyjdą. Mam taka nadzieję. A jeśli chodzi o moją matkę, to pewnie zostanie na noc u Godpusa.
Półelf w odpowiedzi na pytanie kobiety odszepnął:
-Myślę, że polubiła Cię. Jeśli jeszcze nie pokochała...
Vincere siedział przy kominku i patrzył na skaczące płomienie. Nie lubił czekać. Czekali już długo. Pomyślał, że pobawi się swoim nowym darem. Skupił się, a już po chwili płomienie zrobi ły się zielono-błękitne. Następnie ogień zgasł, by po kilku sekundach znów zaświecić normalnym światłem. Vincere zadowolony z tego, czego dokonał, popatrzył teraz na znudzoną Erewis, która jadła włąśnie surrię. W jej oczach odbijało się światło kominka.
-Chyba nie warto na nich czekać. Widocznie nie dostali zaproszenia, bądź też nie mogą przybyć. Zjedzmy do syta i możemy pójść do łóżek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cis dnia Śro 7:18, 23 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Wto 15:10, 29 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron siedział bez ruchu na wodospadzie ponad godzinę. W końcu wstał, rozłożył ręce i skoczył. Po chwili wypłyną na powierzchnię, użył zaklęcia żeby sie wysuszyć i ruszył w stronę domu Hirrina. Dotarł tam bez przeszkód. Mistrz czekał na niego przed domem.
-Nasze smoki powinny zaraz być-powiedział nawet nie patrząc na swojego ucznia- Jak było nad wodospadem?
-Wspaniale jak zwykle, to jedno z nielicznych miejsc gdzie mogę się całkowicie odprężyć.
-To dobrze. Jakie masz plany na jutro??
-Pójdę chyba na arenę.
-Pewnie jest mnóstwo nowych kandydatów do tytułu lidera-powiedział sędziwy elf.
-Z pewnością- odpowiedział półelf. W tej chwili znad skał nadleciały 2 smoki.
-No jesteście wreszcie. Jak wam poszło?-spytał elf zielonego smoka.
-Cortal raczej nie potrzebuje dodatkowej nauki-odparł smok.
-To świetnie.
-Mistrzu, słońce jest coraz niżej. Będziemy wracać do Gon- Powiedział Feodaron.
-Mam nadzieję, ze odwiedzisz mnie pojutrze?
-Oczywiście, żegnaj.
-Żegnaj- po tych słowach elfa Feodaron wskoczył na Cortala i pofrunęli w stronę Gon.
-Co robiliście dziś??
-Wiring sprawdzał moje umiejętności i uznał że nie potrzebuje większego treningu. A co u ciebie?
-Zniszczyliśmy kawałem Martwej Puszczy ale było dobrze.
Po chwili lotu ujrzeli Gon. Wylądowali przed domem. Weszli wejściem dla smoka. Powitał ich Zulis.
-Witaj panie. był tu książę Vincere z panią Erewis i tym druidem. Zapraszają ciebie razem z Asmeną na przyjęcie mające odbyć się dziś w pałacu.
-A co z nią??
-Dalej się nie obudziła.
-Jeśli się nie obudzi to nie idę, a jak sie obudzi i będzie dobrze czuła to pójdę tylko z grzeczności. Nie lubię tych dworskich przyjęć. Jest coś do jedzenia?
-Baranina.
-To cudownie, jestem strasznie głodny.
-Już podaję do stołu-powiedział elf i zaczął krzątać się w kuchni. Feodaron usiadł przy stole i rozmyślał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Wto 18:22, 29 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Druid jednak zamyślił się. Nie docierały do niego słowa półelfa, ani żadne inne odgłosy wokół niego. Myślami był daleko. Daleko w przeszłości. Szukał w swej pamięci wspomnień o swym ojcu. Jak wicher przez jego głowę przelatywały obrazy walki i ognia, gdzieś wysoko w górach. Widział olbrzymich ludzi alczących wokół niego. Odgłosy uderzającej o siebie stal były tak donośne, że po chwili zaczęły pękać lody, a na ich miejscu pojawił się las. Nie było już wielkich ludzi. Widział już tylko kilku ludzi z zasłoniętymi twarzami. Po chwili kolejna walka przerwała tę chwilę ciszy. Z krzaków wyskoczyła wataha wilków ze srebrnogrzywym Rakaniszu na czele. W krótkiej chwili otaczających go ludzi pochłonął wir walki. Jeden z ilków szedł powoli w kierunku Endugu z rozwartą paszczą, gotową do silnego uścisku na szyi maleńkiego dziecka. Wtedy wszystko się skończyło. Endugu wyrwał się z jawy.
-Muszę znaleźć mego ojca- wyszeptał zmęczonym, ledwo dosłyszalnym głosem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Wto 18:57, 29 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron zjadł baraninę.
-Dziękuję ci Zulisie-powiedział i wstał od stołu. Skierował się w głąb domu do zbrojowni. Otworzył grube, zaryglowane drzwi. Wszedł do długiego, ciemnego pomieszczenia. Złapał pochodnię i zapalił ją magią. Na samym końcu sali znalazł to czego szukał. Ciemnobrązowe, przyozdabiane srebrem siodło. Smocze siodło. Podniósł je. Było dość ciężkie i zakurzone. Wymagało pielęgnacji. Obiecał sobie, że wróci tu, żeby odnowić choć cześć broni i zbroi. Wymaszerował ze zbrojowni.
-Zobacz co dla ciebie znalazłem-powiedział do Cortala-Ale trzeba je trochę odnowić-dodał. Udał się do warsztatu. Warsztat był kwadratowym pokojem w którym znajdowały się wszystkie narzędzia i przyrządy przydatne w płatnerstwie, kowalstwie i innych rzemiosłach. Półelf położył siodło na dębowym stole, wyciągnął kilka szmat i słoików. Jedną ze szmat zanurzył w czystej wodzie i wytarł nią starannie siodło. Potem kolejne szmaty zanurzał w następnych słoikach i każda pielęgnował inną cześć siodła. Zauważył że jedna z metalowych sprzączek jest uszkodzona. Nie chciał iść z tym do kowala, a kuźnia jego dziadka była nieużywana od kilkuset lat. Rozgrzał sprzączkę za pomocą magii i nareperował ją na kowadle. Wprowadził jeszcze kilka ostatnich poprawek i siodło było jak nowe. Pokazał je Cortalowi. Pasowało idealnie.
-Jutro zabiorę się za moje stare zbroje. Musimy być dobrze wyposażeni na spotkaniu bractwa-Powiedział połelf i odniósł siodło z powrotem do warsztatu. Wyszedł na dwór, usiadł przed domem i zapalił swoją ulubioną fajkę. Założył kaptur...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:31, 29 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere siedział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Czw 16:45, 31 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Druid wstał powoli.
-Wybaczcie. Muszę odetchnąć. -Wyszedł na zewnątrz. Udał się w kierunku najbliższego drzewa. Usiadł pod nim i spojrzał w górę. Rozpościerał się nad nim aniały widok. Na bezchmurnym niebie widniały miliony migocących gwiaz, wtulonych w mrok nocy. Nad domem Vincere widniał fasny księżyc. Tutaj mógł chwilę odpocząć. Odetchnąć od wspomnień i od walki. W tym momencie chciał się tylko wyciszyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Czw 18:19, 31 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron wypalił fajkę. Wszedł do domu. Widząc, ze Asmena dalej się nie obudziła i że na przyjęcie raczej nie pójdzie ściągną swoją kamizelkę i wyciągnął miecz. Złapał sie jakiejś szmaty i zaczął polerować miecz."To już, Cortalu. 93 lata minęło jak jeden dzień. Ale tyle jeszcze przed nami. Niedługo zebranie Bractwa. Znajdziemy sie naprawdę wśród swoich" " Teraz tez jesteśmy wśród swoich"odpowiedział Cortal"Zulis, wuj Linkrekh, chłopaki z areny... Tylko oni znają mnie trochę lepiej" "Ale dalej za słabo" powiedział smok. Za słabo... Za słabo..." Zawtórował mu jego jeździec.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Feodaron dnia Czw 18:24, 31 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:26, 31 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere popatrzył na wychodzącego półelfa. Gdy ten wyszedł przerzucił wzrok na Erewis, która najwyraźniej też zapatrzyła sie w płomień i nawet nie zareagowała na wyjście druida.
Wtem do domu wpadł brat Vincere z zakrwawioną twarzą i pancerzem. Spocony i zmęczony walką przybiegł sam z pałacu, by przekazać swemu bratu ważne wieści.
-Przejęli Wysokich. Matka nie żyje. Nadchodzą. -wypowiedział te słowa z wielkim trudem podchodząc do Vincere i padając na kanapę. Ten natychmiast się zerwał i popędził za schody.
-Erewis! Zajmij się moim bratem. Idźcie do piwnicy, zamknijcie się i nie czekajcie na mnie.
Wyciągnął spod schodów dwa smukłe miecze i elfi pancerz, który założył na siebie szybko i przypasał do niego miecze. Podbiegł do Erewis, pocałował ją. Jego brat patrzył na nich zamglonymi oczami.
-Śpieszcie się. -po czym wybiegł.
Pomyślał, że przyda mu się pomoc. Szybko znalazł Endugu medytującego pod drzewem.
-Bracie! Potrzeba mi Twej pomocy. Drowy maja pałac. Matka nie żyje. Trzeba nam wszystkich mocy. Matka Natura nie może pozostać obojętna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 17:27, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Druid nie dał na siebie długo czekać. Gdy wstał, Vincere mógł już zobaczyć postać wilkołaka przed sobą. Pobiegli czym prędzej.
-Jak to możliwe? Drowy zapewniały, że zapanuje pokój. Czy przysięgi nic dla nich nie znaczą?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:34, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Najwyraźniej. Myślałem, że jakoś przemówiłem im do rozsądku, ale nawet Czarne Pnącza nie poskutkowały... -mówił wyraźnie, gdy biegli przez opustoszałe miasto. -
Zaraz powinniśmy być na miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 17:48, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Dotarli przed pałac. Oczom druida ukazał się przerażający widok. Ślady walki idać było wszędzie. Szedł między trupami powoli, oglądając wszystko dokładnie.
-Musieli ich zaskoczyć...
Głos mu się urwał. Zobaczył leżącego na ziemii chłopca. Miał może 15 wiosen. Wśród nieżywych żołnierzy wydawał się mały, niewinny. Twarz miał bladą i zakrwawioną. Był martwy.
-Nawet niewinne dziecko było dla nich przeszkodą.. Co to za istoty..- Rzucił się w szale ku bramom pałacu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:00, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Nie! Nie możemy ot tak, wbiec do pałacu i dać się zabić. Nawet dysponując naszą potężna magią nie zdołamy pokonać tylu przeciwników, którzy także nie są w magii zieloni. -złapał druida za ramię i odciągnął w cień. -Jest inne wejście do pałacu. Od północnej strony jest spichlerz z piwnicą. W niej ukryte jest przejście, korytarz prowadzący do moich staruch komnat. Gdy wejdziemy tamtędy, będziemy mogli dotrzeć do swoich, jeśli zabarykadowali się wewnątrz pałacu. -Gdy to powiedział, sam również wkroczył w mrok i pozwolił, by zbierała się w nim energia potrzebna do walki z Drowami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cis dnia Pią 18:09, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 18:20, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Nie są zielonii? Widziałem efekt ich magii. Sam też masz go przed oczami. Wybacz, bracie, ale nie mogę dłużej czekać. Znajdź swoich i wyprowadź ich jak możesz najszybciej. Nie mogę dłużej dusić swego gniewu.
Zamienił się na powrót w Półelfa. Przyklęknął i zaczął rysować kręgi. Spojrzał w górę. Vincere wciąż stał nad nim.
-Pospiesz się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:02, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere pobiegł na tyły pałacu i wciąż trzymając się cienia wślizgnął się przez uchylone , najpewniej podczas walki, drzwi do spichlerza. Było tam jeszcze ciemniej. Gdy zszedł po wytartych, starych schodach do piwnicy, musiał wyczarować płomień, by dojrzeć cokolwiek w mroku korytarza. Zaraz obok skrytki na sprzęt, niezbędny zapewne przy doglądaniu spichlerza, znalazł obruszona przez siebie cegłę. Przypomniały mu się beztroskie zabawy w pałacu, kiedy był jeszcze bardzo mały. Wyjął cegłę i odłożył ją delikatnie na kamienie pod swymi stopami. Włożył ramię w powstały otwór i pociągnął dźwignię po drugiej stronie ściany. Przejście uchyliło się, a on bezszelestnie wczołgał się pod klapą przy podłodze, uprzednio wsuwając cegłę na miejsce. Gdy znalazł się wewnątrz, klapa zatrzasnęła się za nim. Pogrążony w ciemnym, wilgotnym i przepełnionym wonią szczurzych odchodów tunelu, czołgał się dalej przez kilka minut, póki nie dotarł do zakrętu, który, jak pamiętał, miał informować go o tym, że jest już blisko wyjścia i żeby zachował ciszę. Z trudem przecisnął się przez węższy w tym miejscu fragment tunelu i przyłożył ucho do drewnianej klapy, która stanowiła granicę między śmierdzącym tunelem, a pięknym wnętrzem pałacu królewskiego. Gdy usłyszał głos dwóch elfów, zdecydowanie nie będących Drowami, ucieszył się, ale otworzył klapę dopiero, gdy usłyszał, że odeszli. W pierwszej chwili poraziła go jasność, jaka panowała w wypełnionym pochodniami i świecami hallu, ale szybko się przyzwyczaił i ruszył przez siebie. Wkrótce jednak znów natknął się na parę elfów patrolującą korytarz. Schował się w cieniu i gdy przeszli, szedł dalej korytarzem. Po kilkudziesięciu krokach dotarł do drzwi komnaty królowej. Zawahał się przez chwilę, ale wszedł jednak do środka. Od razu unieruchomiony został grotami włóczni przy gardle. Jednak, gdy tylko elfy zauważyły, że to on, opuściły włócznie i skłoniły lekko głowy. Okazało się, że wszyscy oni czuwali przy zwłokach królowej. Dopadł do jej łoża, padł na kolana i położył twarz na jej nieruchomych, martwych dłoniach splecionych na brzuchu, jak nakazywał obyczaj wśród wysoko urodzonych. Zbrojni wyczuli jego nastrój i zostawili go samego z matką wychodząc na korytarz i zamykając drzwi. Vincere klęczał przy zwłokach ukochanej matki kilka minut. W pewnej chwili wstał szybko i ruszył ku drzwiom. Otworzył je z rozmachem. Natychmiast jedenastu gwardzistów wlało się do komnaty jego matki. Dwunasty, dowódca, szedł za półelfem.
-Ilu mamy zbrojnych, ilu cywilów?
-Pięćdziesięciu dziewięciu zbrojnych i stu trzydziestu cywili, panie.
-Nie mów do mnie "panie". Jak sytuacja ma się u wroga?
-Jest ich około trzech setek. Mają naszą zbrojownię i większość strategicznych punktów. Nie mamy szans w bezpośrednim starciu.
-Jaką część pałacu opanowali?
-Właściwie cały. Mamy tylko komnatę jej wysokości, ten korytarz i dwie północne wieże.
-Ilu ludzi pilnuje bram?
-Tuzin przy każdej bramie. Ponadto tuzin, licząc ze mną, przy jej wysokości, i po dziesiątce na każdej z wież. Reszta pilnuje cywilów.
-Dobrze. Weź dziewięciu swoich ludzi i idźcie razem z tamtą trójką wyprowadzić cywili przez tunel. Wejście jest na wschodnim końcu korytarza za drewnianą klapą przy podłodze. Zostawcie wszystkich zdolnych do walki, prócz młodzieńców i kobiet. Reszta ma jak najszybciej opuścić pałac, zrozumiano?
-Tak. -gwardzista w lśniącej zbroi z godłem królowej skłonił się lekko i pobiegł w kierunku komnat królowej. Tymczasem Vincere udał się na wieżę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 19:14, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Tymczasem druid skończył pisanie słów runicznych. Były podobne do pozostałych. Zwykłe oko nie zauważyłoby różnicy. Jednak te niewielkie różnice decydowały o efekcie, jaki dawało zaklęcie. Endugu nie mógł się więc pomylić. Okręgi były trzy, każde o średnicy porównywalnej do wzrostu Półelfa. Widniało na nich wiele różnych znaków, niektóre się powtarzały, tworząc uporządkowany układ.
"Vincere, pospiesz się. Natura nie będzie czekać."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:30, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Po pewnym czasie, gdy Vincere czekał w wieży obserwując przez okna ruchy drowów w niższych kondygnacjach pałacu, podszedł do niego chudy elf i szepnął:
-Ewakuacja przebiegła pomyślnie. Zostało dziewięćdziesięciu ośmiu elfów. Wszyscy uzbrojeni i gotowi do walki.
-Jak to uzbrojeni? Przecież drowy przejęły zbrojownię.
-Brat pana kazał zaadaptować jedno z pomieszczeń spichlerza na zbrojownię zapasową. Mamy nawet nadwyżkę orężu wszelakiego rodzaju.
-Na prawdę... -rzekł z niedowierzaniem -przemyślał więc wiele okoliczności... To dobrze. Bardzo dobrze... Nie ociągajmy się. Każ Longinusowi zabrać sześć tuzinów elfów i ruszyć na wschodnie skrzydło. My zaraz po nim wyruszymy na zachodnie. Miejmy nadzieję, że dadzą się nabrać... Nie mamy czasu na układanie lepszego planu. Endugu, druid planuje chyba zrównać pałac z ziemią. Teraz biegnij. Powiadom Longinusa.
-Tak, panie. -I odbiegł.
Vincere zebrał szesnastkę najlepszych i najzręczniejszych elfów, jakich udało mu się znaleźć. Poszli do zachodniego skrzydła. Po drodze spotkali Longinusa zmierzającego w przeciwnym kierunku z wieloma zbrojnymi.
-Wiesz już, o co chodzi, Longinusie?
-Tak. Usłyszycie, kiedy wejdziemy. -powiedział pewnym głosem, po czym rozstali się.
Vincere pełen gotowości czekał ze swoimi elfami przy bramie. Nasłuchiwali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 19:38, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Druid wciąż czekał. Spoglądając wciąż w księżyc, bez przerwy myślał tylko o martwym chłopcu, którego wcześniej ujrzał. Wtem usłyszał jakieś szepty. Rozejrzał się. Dookoła widać było tylko gęste krzaki. W jednym z nich coś zabłyszczało. Podbiegł tam szybko i podniósł w górę postać, okrytą gęstymi cieniami.
-Kim jesteś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:23, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere usłyszał odgłosy walki. Wszyscy wstali, wyjęli z zagłębień w murze wielką kłodę i powoli otworzyli drzwi. Zauważyli ostatnich drowów znikających na końcu korytarza.
-Łucznicy, otwierać każde drzwi po kolei i zabić każdego drowa.
-Ja z resztą idziemy dalej. Gdy przeszukacie wszystkie komnaty, zmierzajcie ku wyjściu.
Po czym pobiegli wzdłuż korytarza. Z drzwi z boku wypadł drow. Vincere rozpłatał go jednym szybkim ruchem miecza. Dojrzeli walczących w prostopadłym korytarzu. Vincere przykucnął w cieniu przy kamiennej ścianie.
-Wyjmijcie bomby. Rzucajcie nisko, by dosięgły tylko wroga.
Sam stanął na środku korytarza, a gdy wszystkie bomby wybuchły, zabijając co najmniej cztery tuziny drowów, skupił się i w powietrze wystrzeliły czarne macki. Błyskawicznie dosięgły one oszołomionych drowów i zabiły kilkunastu od razu. Vincere szedł korytarzem zabijając wszystkich na swej drodze. Gdy poczuł, że słabnie, przywołał macki z powrotem i zaczął ciskać w wrogów ognistymi grotami.
Po chwili zdominowanej przez niego walki wystrzelił przed siebie ogromną kulę ognia. Pochłonęła natychmiast wiele istnień, podpalając jeszcze więcej, póki co żywych drowów. Vincere przeląkł się własnej mocy patrzył osłupiały na stos ciał przebitych przez cieniste macki i zwęglone zgliszcza pozostałych. Między nim, a resztą drowów utworzyła się ściana ognia. Byli bezpieczni, ale nie mogli się dostać do wyjścia z pałacu. Vincere zaczekał, aż zbierze się cała jego drużyna. Wtedy ruszyli dalej wzdłuż korytarza. Gdy Vincere podszedł pod płomienie, ogień dookoła niego zgasł i ujrzeli wiele ciał, między którymi chodzili elfowie sprawdzając, czy wszyscy są martwi. Podszedł do nich Longinus i zdał raport.
-Czterdziestu rannych, ośmiu martwych.
-U nas nic.
-Dobrze.
-Oczyśćcie drogę do wyjścia. Ja wracam po matkę, za chwilę rozpęta się tu piekło, kiedy reszta drowów sforsuje barykady. Musimy się pospieszyć... -I puścił sie biegiem przez korytarze pałacu. Wpadł do komnaty matki i zabrał jej ciało. Postanowił wyjść tak, jak reszta jego poddanych. Nie przecisnął by sie z nią przez wydrążony w dzieciństwie tunel. Poza tym ciału należy się szacunek. Droga przez pełen odchodów ciasny i wilgotny tunel tego nie zapewnia. Trzymając matkę, jeszcze wiotką i ciepłą, na rękach, ruszył ku wyjściu. Przeszedł bez przeszkód przez cały pałac. Przy wyjściu czekali już jego elfy. Gdy wyszedł i stanął przed pałacem, zabarykadowali wyjście i wszyscy odeszli jak najdalej od jego murów. Wewnątrz pozostało około dwóch i pół setki wściekłych drowów. Ciała wszystkich elfów zostały wyniesione bezpiecznie przez ich rodaków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Pią 20:54, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Księżyc był już nad pałacem. Endugu nie czakekał na odpowiedź od tajemniczej postaci. Pobiegł do kręgów i przyklęknął znów. Dłoniami cisnął z całej siły w ziemię, tak mocno, że biły się w nią. Wymamrotał pare słów. Po krótkiej chwili jasny blask zstąpił jak błyskawica na pałac. Zapanowała krótka cisza. Endugu podniósł wzrok. Spojrzał na pałac i przez chwilę się zawachał. "nie ma już odwrotu." Coś zahuczało. Elfy na zewnątrz usłyszeć mogły najpierw szum liści, a zaraz po tym przeraźliwe skrzypienie i ogromny huk z wnętrza pałacu. Wewnątrz istotnie rozpętało się piekło. Z podłóg, ścian i sufitów, zaczęły się wydzierać ogromne pnącza i konary. Jak dzieci biegające po korytarzu, tak one przemierzały wielkie sale pałacowe, brodząc jednocześnie w ciałach wszystkiego co po drodze napotkały. Przebijały się przez ciała już poległych drowów i goniły zaskoczonych po salach. Nie było dla nich ratunku. Wielu to zrozumiało i zaczęło walczyć. Było ich jednak za mało. Żaden drow nie opuścił pałacu na własnych nogach. Gdy wszystko ucichło, kolejny blask zabłysnął nad pałacem. Po chwili jasny słup światła łączył niebo i pałac. Zaskoczone Elfy mogły obserwować jedynie dziwne cienie na owym słupie unoszące się ku górze. Endugu uronił dwie łzy. "Tyle walki.. tylko dla śmierci..". Wszystko zamilkło, skończyło się. Wtem osoba, której wcześniej nie poświęcił wiele uwagi, rzuciła się na niego z sztyletem w ręku i martwym spojrzeniem.
-W imię Czarnych. Giń!!!- druid był sparaliżowany. Nie mógł się ruszyć, gdyż jego ręce wciąż pochłonięte były przez ziemię. Z krzków wyskoczył Rakaniszu. Rzucił się na mroczną postać i przycisnął ją do ziemii, gryząc boleśnie. "Jak zwykle w samą porę, przyjacielu". Druid w końcu mógł wstać. Podszedł do postaci leżącej pod srebrnym wilkiem i przyklęknął.
-Kim jesteś? Bo przecież nie drowem.Czego tu szukałeś.- ten, dławiąc się krwią, wysyczał tylko parę słów.
-To się już zaczęło. Twoje przeznaczenie, wkrótce Cię dosięgnie, a Oni... Oni upomną się o swoje.- Wyciągnął drugi sztylet i wbił go sobie w pierś.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Leśny Doktor Endugu dnia Pią 21:15, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Sob 9:32, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron usłyszał hałasy. Wyszedł z domu. Tuż nad jego prawym uchem wbiła się strzała z miedzianym grotem. Feodaron wyciągnął miecz. Z cienia wyłoniło sie kilka zakapturzonych postaci. " Cortal, chodź tu, chyba będziemy mieć kłopoty" Smok szybko wyleciał przed dom. Od razy poleciały ku niemu 4 strzały które wbiły się w jego nogi. Smok zawył. Feodaron wystrzelił kulę ognia w stronę zakapturzonych łuczników. Ten z łatwością zmienił magią kierunek lotu kuli, tak że ich nie sięgnęła.
-Kim jesteście?- zapytał.
-Nie pamiętasz mnie Feodaronie? Już zapomniałeś?-Jeden z przybyszów ściągnął kaptur. Był drowem-Haha, teraz poznajesz??
-Rahagen...-półelf popatrzył na drowa ze zdumieniem i rzucił się z mieczem na niego. Ten wyciągnął rękę a Feodaron poleciał do tyłu.
-Więc mnie pamiętasz... Zaraz, co to ostatnio miałem zrobić...-Rahagen udawał zamyślonego- A tak przypomniałem sobie... Miałem dokończyć dzieło mojego ojca... Jego tez pamiętasz??
-Dawno nikomu tak nie przebiłem serca-powiedział drwiąco Feodaron.
-Tak, to był jego błąd. Ale dokonał przed śmiercią wspaniałych czynów... Zabił kogoś, kto był ci bliski nieprawdaż?? A ja chyba też, co?? I to nie koniec.
-Gdzie jest Lingrekh?
-No niestety, nie doceniliśmy go... Z niewielkim oddziałem elfów zdołał trochę namieszać.. Ale nie było go przy królowej, gdy umierała.
-Co?! Królowa nie żyje?!
-No nie żyje to zaraz spotka i ciebie- powiedział Rahagen i ruszył z mieczem na półelfa. Nagle Cortal wziął zamach ogonem i uderzył z całej siły drowa. Feodaron wskoczył na smoka odcinając głowę jednemu z napastników. wzbił się w powietrze. Mroczne elfy pobiegły za nim. "Nic ci nie jest?" Zapytał smoka Feodaron"Miedziane strzały... Ale wytrzymam... Szukajmy Lingrekha" "Może będzie w pałacu" Zobaczyli grupę elfów niedaleko pałacu. Wylądowali przy nich. Feodaron dostrzegł Lingrekha. Zeskoczył ze smoka.
-Królowa nie żyje- powiedział jego wuj-drowy ją zabiły.
-Wiem, wuju. tu jest Rahagen. Zaatakował mnie przed domem
-CO?! A Zulis?
-Jest bezpieczny, drzwi są zapieczętowane, ale on ich nie obchodzi. On chce dopaść nas.
-Niedziwne, chce dokończyć dzieło ojca. Co zrobisz?
-To czego mnie zawsze uczyłeś. Wyzwę go na pojedynek.
-On nie będzie trzymał się zasad.
-Trudno. Jakby co to wiesz gdzie znajdziesz testament.
-Nie, nie rób tego. Przecież damy radę. Pokonamy drowów. Jestem ja, ty Vincere, Endugu i cała reszta najlepszych wojowników Aldashire.
-To spór między nasza rodziną. Ale jeśli chcesz zostać ze swoimi żołnierzami to nie będę cię za to winił- powiedział Feodaron i odszedł. Podszedł do Vincere i królowej. Popatrzył na jej ciało..
-To niemożliwe... Jak to się stało? I jak wygląda sytuacja?- zapytał półelfa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:30, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Wszyscy martwi. Ośmiu z naszych oddziałów. -tu wskazał głową na Longinusa, pomagającego właśnie innemu elfowi wstać -Nie wiemy jeszcze ilu cywili i wojów leży poza pałacem. I... -spojrzał na ciało matki -ona... -półelfowi łzy pociekły po twarzy i skapnęły na zakrwawioną płytę piersiową -nie powinienem jej zostawiać samej z Godpusem... Dlaczego wróciła do pałacu?! Feodaronie, polećcie proszę do Godpusa i zobaczcie, czy jemu nic się nie stało. My musimy oddrowić pałac i pozbierać martwych, a rannych zanieść do Domu...
Półelf odszedł od Feodarona na kilka długich kroków. Patrzył na płonący, pogrążony w śmiercionośnych pnączach pałac.
-Dímmahl jest królem... Muszę go przekonać, by nie ruszał z odwetem... Trzeba odbudować pałac. I wezwać posiłki...
Podszedł do Endugu i położył mu rękę na ramieniu. Nadszedł czas odbudowy i zbierania sił. Nadszedł czas wojny, bracie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Sob 10:49, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Wojna.. Dlaczego tak bardzo jej pragniecie.- powiedział bardziej do siebie niż do Vincere. Wstał, odsłaniając ciało niedoszłego zabójcy. -Jeśli jednak los tego chce.. niech tak będzie.- Udał się w kierunku Elfów, którzy wydostali się z pałacu. Wielu było rannych. Dzieci, kobiety, starsi. Narysował następne cztery okręgi, a zebrani ranni znajdowali się między nimi. Położył ręce na miękkiej trawie i jasne koła pojawiły się na miejscu okręgów. Rany zaczęły się goić, powoli, lecz skutecznie. Po paru dłuższych chwilach pozostały już po nich tylko wspomnienia. Poszedł znów do Vincere.
-Drowy to nie nasz jedyny problem. Ktoś jeszcze tu jest. Ktoś znacznie silniejszy od nich. I myślę, że mogą spowodować większe zło, niż do tej pory widzieliśmy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:13, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Ktoś jeszcze? Spodziewałem się tego. Drowy same nie opanowałyby pałacu. Trzeba się dowiedzieć, kto to. -półelf odszedł od brata i stanął na wielkim kamulcu przed wejściem do pałacu.
-Drogie Elfy! Drogie siostry i bracia! Ponieśliśmy dzisiejszej nocy dotkliwe straty. Każdy z nas coś stracił... Niektórzy tylko dumę, jak my wszyscy. Niektórzy stracili braci, którzy zginęli... Byście Wy mogli żyć! Jednak wszyscy straciliśmy... Królową... Wspaniałą władczynię, która nie poddała się bez walki! Brutalnie zamordowana, oddała życie, jako pierwsza... -półelf nie miał o tym pojęcia, ale gdy zaczął mówić o swej matce, pojawiły sie za nim czarne, płonące wstęgi, które teraz były już wielkości połowy pałacu. Vincere mówił dalej. -Uczcijmy ją, jak trzeba, by jej śmierć nie była daremna! Zbierzemy ogromną armię, by bronić naszych dzieci i kobiet! Jutro pogrzeb wszystkich poległych. Również drowów! Gdy ich ciała spoczną, odbudujemy pałac. Jeszcze większy i potężniejszy. Teraz idźcie do swych domów i przyjdźcie jutro o zachodzie słońca nad Jezioro. Pożegnamy Panią... Matkę nas wszystkich! Zegnam! -przy tych słowach wstęgi wystrzeliły w niebo, a Vincere zeskoczył z kamulca, by pomóc Longinusowi zanieść królową do Świątyni nad Jeziorem.
-Weźcie resztę naszych. Nocne czuwanie nad nimi ma być pełnione przez dziewięciu z Gwardii.
-Tak. -odparł jeden z żołnierzy Gwardii -Co z drowami?
-Zawieźcie ciała jak najdalej. Tam spalcie. Ma sie to odbyć minimum cztery staje od Gon, jasne?
-Oczywiście...
Wszyscy rozeszli się do swoich domów. Vincere z Longinusem zanieśli ciało królowej do Świątyni.
-Biegnij teraz do mego domu i powiedz memu bratu i będącej z nim pani, że żyjemy. Zdaj raport Dímmahlowi. Powiedz, żeby przyszedł na czuwanie w Świątyni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Sob 11:36, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Endugu wszedł do płoncego wciąż pałacu. Wokół niego leżały martwe ciała drowów.
Całe były poprzebijane na wylot, poszarpane. Wyglądały jak zasuszona padlina. Ich oczy pozbawione były źrenic, całe były czarne.
-Wasze dusze nie zaznają spoczynku. Tego możecie być pewni.- szedł na górę. Szukał komnaty królowej. Wśród płomieni niewiele było widać, jednak z jej znalezieniem nie miał problemu. Rozejrzał się i w niewielkim zagłębieniu w ścianie ujrzał laskę, którą wręczył Ariannie. Mimo otaczających ją płomieni, nie paliła się. Wręcz przeciwnie. Odpychała ogień magiczną aurą. Zabrał ją z podstawki i wyszedłz pokoju. Płomienie trawiły już cały korytarz. Endugu wzniósł laskę w górę, a potem przed siebie. Płomienie rozstąpiły się. Wybiegłz pałacu, a zaraz potem ten zawalił się. Wokoło leżały ciała drowów wyciągnięte przez Elfy. Udał się w stronę świątyni, do której poszeł Vincere. Wewnątrz ujrzał Półelfa, klęczącego przy kamiennym stole, na którym leżała martwa królowa. Podszedł do niego i położył mu ręke na ramieniu. Laskę ułożył obok ciała matki. Teraz zrozumiał, że stracił właną matkę. Przez cały ten czas myślał o niej tylko jak o królowej Elfów. Była dla niego kimś obcym. Teraz poczuł jej brak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:45, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Vincere popatrzył na brata stojącego za nim i patrzącego niewidzącym wzrokiem na twarz matki.
-Poznałeś ją ledwie, już nas opuszcza... Usiądź przy mnie. Nie znam żadnej modlitwy, ale wystarczy, że będziemy czuwać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Sob 11:51, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Druid usiadł przy niej. Pogrążył się w myślach.
-Bracie. Muszę odnaleźć ojca. Myślę, że jemu również grozi niebezpieczeństwo. Gdy to się skończy, chciałbym wyruszyć na poszukianie.- Trwał dalej w ciszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:05, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-Oczywiście. Jeśli tylko zechcesz, będziemy Ci towarzyszyć. Erewis, Djur i ja.
W tej chwili do Świątyni wpadł Djur. Podszedł powoli do kamienia, na którym spoczywała Arianna i wskoczył na niego. Popatrzył swym inteligentnym wzrokiem w jej oczy i położył łapkę na jej piersi. Zapiszczał cichutko.
Ona żyje
Vincere aż podskoczył słysząc głos Djura.
-J...jak to, żyje?! -spytał, a serce waliło mu jak młoty w kuźniach Omanru. -Djur?
Potrzebuje czasu. To trucizna Drowów. Obudzi się za jakiś czas. Najwidoczniej ktoś chciał, byście spalili ją żywcem...
Vincere był oszołomiony. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Djur spokojnie ułożył się przy niej i zwinął w kłębek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erewis
Barmanka
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przedbórz
|
Wysłany: Sob 13:13, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Erewis została sama z bratem Vincere. Oceniła stan zdrowia elfa, pomogła mu dojść do piwnicy. Tam zajęła się jego ranami. Sprawnie zdjęła zbroję z mężczyzny i opatrzyła jego rany, następnie obmyła twarz z potu i krwi. W końcu mogła podać mu jedno ze swoich mikstur. Podniosła mu głowę i dała mu kilka łyków leku.
-Teraz uśniesz i zregenerujesz siły- Brat pokiwał głową, leżał z zamkniętymi oczami, aż w końcu zasnął głębokim snem. Dziewczyna wstała, poszła na górę i zabrała swoje wszystkie rzeczy. Jej decyzja była ostateczna. Rozejrzała się po pomieszczeniu, aż w końcu wyszła. Na zewnątrz było ciemno, do jej nozdrzy mimo odległości od pałacu doszedł zapach śmierci. Erewis szybkim krokiem szła przed siebie a w sercu miała zal i smutek, ale nie płakała. Na głowę zarzuciła kaptur, i szybko szła przed siebie aby opuścić wioskę. W końcu doszła na skraj gęstego lasu. Odwróciła głowę, jakby chciała się pożegnać. Erewis była w rozterce, ale postanowiła, nie miała zamiaru zawracać. Z jej oczu popłynęły łzy, otarła je i zaczęła biec w ciemny las. Pod jej nogami trzaskały cicho gałązki. Gdy poczuła mocniejszy podmuch wiatru złapała za sztylet i rozejrzała sie dookoła siebie. Nikogo nie widziała, jednak czuła sie obserwowana. Jej oddech stał sie szybszy, a sama trzęsła się, chociaż na jej czole pojawiły sie strużki potu. Mimo leku przyspieszyła jeszcze bardziej. Biegła w ciemny dalej w ciemny las, z lękiem i bólem w sercu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Sob 13:25, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Feodaron z Cortalem szybko odnaleźli starego elfa. Był w swoim domu.
-Godpusie, musisz szybko uciekać. Idź do mojego domu i powiedz Zulisowi że jest wojna. Nie wychodźcie, w środku jesteście bezpieczni- ostrzegł elfa półelf.
-A królowa?
-Nie żyje-odpowiedział beznamiętnie Feodaron. W oczach elfa pojawiły sie łzy. Wyszedł z domu. Mimo wieku zachował swoje umiejętności i bez przeszkód dotarł do domu Feodarona.
Półelf wsiadł na Cortala. Polecieli nad Gon. Nie szukali Rahagena. Jego położenie zdradziła im strzała która śmignęła Feodaronowi koło nogi. Wylądowali przed drowami.
-Co już nie chcesz uciekać?? Zaraz dołączysz do swojego dziadka. I matki, jeśli coś z niej zostało, po tym co jej zrobiłem.
-Co??!!! Przecież orkowie...
-Tak, orkowie to dobry kamuflaż, prawda chłopaki?-drowy zaśmiały się i wyciągnęły łuki.-A broszka?? Co z nią zrobiłeś?? Tak wiem, że to najcenniejsza dla ciebie miecz. Cenniejsza nawet od miecza. Tak, wiem o tobie wszystko-wyciągnął miecz. Reszta naciągnęła łuki i wycelowała w Cortala. Feodaron nagle zaczął się śmiać.
-Rahagenie, ty dalej jesteś taki głupi jaki byłeś. Broszka jest w dobrych rękach, a czar działa. Nie możesz mnie tak zabić. Walcz ze mną jak mężczyzna. Nie chowaj sie za łukami koleżków.-na te słowa jeden łucznik wypuścił strzałę. Feodaron tylko machnął ręką a strzała zamieniła się w popiół.
-Zabiłem twoją matkę, mój ojciec, zabił twojego dziadka, więc co stoi na przeszkodzie, żebym ja nie zabił ciebie?
-Zabawne, ale jest to właśnie ta broszka. Nie mogłeś jej zabrać wtedy, a że próbowałeś.. To twój problem.
-Więc będę walczył-powiedział drow i uniósł rękę. Zaczęły pojawiać się cienie. Uformował sie z nich przedziwny uskrzydlony potwór. Załapał on drowa i wzleciał. Feodaron wskoczył na Cortala."Feodaronie, musimy działać szybko. Te ich strzały. wiesz jak miedź działa na smoki..." Obyś dał radę. Smok wystrzelił w niebo i rozpoczęła się walka...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leśny Doktor Endugu
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: Sob 17:23, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
-O czym rozmawiacie?- Endugu spojrzał pytająco na Vincere i Djura.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cis
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:48, 02 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Djur... -półelf nadal był oniemiały. -On mówi... -ona żyje! To jakaś trucizna drowów... Miała zostać spalona żywcem! Jak mogliśmy dopuścić do tego?! Trzeba było sprawdzić...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cis dnia Nie 11:59, 03 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Feodaron
Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trześn
|
Wysłany: Nie 10:20, 03 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Rahegen wystrzelił kulę ognia. Cortal zrobił korkociąg i uniknął morderczego ognia. Podlecieli bliżej i Feodaron uderzył mieczem jego latającego stwora. Oręż przeszedł przez niego jak przez dym nie robiąc mu krzywdy. Rahagen zaśmiał się szyderczo.
Lingrekh popatrzył w niebo i zobaczył 2 cienie.
-To już. Herkinus i Angers, chodźcie ze mną. Musimy w razie czego pomóc Feodaronowi-powiedział. 2 młodych elfów stanęło obok niego. Pobiegli w stronę miasta.
Półelf i drow walczyli już koło 20 min."Feodaronie słabnę..." "Przerzuć mnie" odpowiedział krótko półelf. Cortal zrobił zwrot i ruszył z ogromną prędkością na wroga.
Lingrekh był już blisko pola walki gdy zauważył że Cortal mknie z oszałamiającą prędkością na przeciwnika.
To stało się w niesamowicie szybko. Rahagen wyciągnął łuk, strzałę, wymówił zaklęcie, szybko wycelował i strzelił. w tym samym momencie Feodaron skoczył na drowa. Wyminął się w powietrzu ze strzałą, której nie zauważył Cortal(półelf mu zasłaniał). Strzała ugodziła go w głowę dokładnie w tym samym momencie w którym miecz Feodarona dotknął piersi mrocznego elfa. Cortal zawył i zaczął spadać. Feodaron poczuł niesamowity ból i stracił przytomność. Rahegen tez opadał na ziemię. Jego cienisty stwór zniknął. Pozostałe drowy zabrały jego ciało i zniknęły.
Lingrekh zareagował z nieludzką zręcznością i szybkością. Wyciągnął miecz, wymamrotał kilka słów i cisnął w lecącego półelfa. Miecz przebił mu płaszcz i przygwoździł jego właściciela do najbliższego drzewa. Spadając złamał kilka gałęzi* , co zamortyzowało upadek. Elf wymówił kolejne zaklęcie a miecz wystrzelił z drzewa wprost do jego ręki. Feodaron upadł na ziemię. Lingrekh pobiegł w jego stronę. Najpierw zatrzymał się przy smoku. Zauważył strzałę sterczącą z czoła. Wyszarpnął ją i zauważył grot z miedzi i jakąż dziwną ciecz. Wiedział co to oznacza. Już po chwili smok zamienił się w obłok granatowego dymu i zniknął. Elf pobiegł do swojego siostrzeńca. Nie oddychał... Serce przestało bić. Wyciągnął jakaś buteleczkę i wlał jej zawartość do ust poszkodowanego.
Feodaron stracił świadomość. Był już jedną nogą w grobie. A czy wejdzie do niego drugą nogą to się miało dopiero okazać...
Elf wezwał 2 młodych elfów i kazał im nieść półelfa. Zanieśli go do domu Feodarona. Lingrekh otworzył drzwi. Ujrzeli zdumionego Zulisa i Godpusa.
-Co się stało? -zapytał służący.
-Walczył z Rahagenem. Zabił go ale nie wiem czy sam przeżyje- powiedział- Cortal nie żyje-dodał. Zulis stał zamurowany- przenieście go na górę. Elfy wniosły półelfa na piętro i położyły na łóżku-Teraz możemy tylko czekać-powiedział Lingrekh, gdy jego siostrzeniec leżał w łóżku.
-Panie, co mamy robić-zapytał Herkinius. Lingregh wstał, znalazł kawałem pergaminu pióro i kałamarz i napisał:
Książę Vincere
Feodaron jest nieprzytomny. Nie wiem czy żyje. Sprowadźcie uzdrowiciela. To niesamowicie pilne.
Generał Lingrekh.
Zwinął kartkę i dał elfowi.
-Dajcie to Vincere- polecił. Młody elf skłonił sie i wyszedł. Razem z drugim elfem pobiegli w stronę, gdzie znajdowały się elfy.. Odnaleźli Vincere i Endugu.
-Panie, wiadomość od generała Lingrekha-skłonił sie i wręczył mu kartkę.
(admin: bez przesady, że kilka drzew -_-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|